Rozważanie na 25.02.2018
Benedykt XVI pisał, że Bóg jest niezwykły w swojej miłości do człowieka. Umiłował mnie z całego serca. Całego Najświętszego Serca. Przyszedł na ziemię w tajemnicy Wcielenia nie po to, aby spełnić swój obowiązek, ale by zdobyć Oblubienicę. Żarliwy w miłości i mądry.
Chce być przyjęty ze swoim darem serca i chce, by moje serce kochało na Jego miarę. Miarą tej miłości jest moja gotowość straty. Kocham na tyle, na ile potrafię z miłości stracić. Sam Ojciec z miłości do mnie nie waha się złożyć największego daru: „swojego Syna nie oszczędził”.
Zachwyt nad Bogiem uzdalnia do straty. Przemienienie na górze uzdalnia do przyjęcia tajemnicy cierpienia, także własnego. Cierpienie ma sens. Oczyszcza moją miłość i prowadzi do tego, co w życiu najważniejsze. Zachwyt nad Bogiem to dar rozpalający serce, by cierpienie mogło je na nowo ukształtować. Jeśliby Bóg nie rozgrzał mojego serca, to cierpienie złamałoby mnie. Bóg nie złamał serca Abrahama. On je oczyścił, ale najpierw się jemu objawił, przemienił się wobec niego i uczynił go człowiekiem obietnicy.
Jeśli stawiasz pierwsze kroki w wierze, to wejdź na górę osobno i powiedz Jezusowi, że chcesz rozpoznać Jego miłość i Jego Bóstwo. Proś, aby oczyścił Twoje serce, by Cię przemienił, uczynił zdolnym do zachwytu. Jeśli byłeś już na Taborze, wybierz się na górę Moria, wraz z Abrahamem. Na modlitwie odważ się postawić pytanie Bogu: „Kogo lub co powinienem Ci złożyć w ofierze, aby prawdziwie do Ciebie należeć?”. Spokojnie czekaj na odpowiedź. I… strać swoje życie.