Dlaczego szukamy Chrystusa – rozważanie na 5.08.2018
Religia żydowska była nastawiona na otrzymywanie od Boga darów. Dar stanowił centrum życia religijnego, był przejawem wielkiej łaskawości Boga. Chodziło przy tym przede wszystkim o dary doczesne: zdrowie, słońce, wodę, mieszkanie, chleb…, to co gwarantuje pomyślność doczesną.
W chrześcijaństwie punkt ciężkości nie spoczywa na darze, lecz na spotkaniu z Chrystusem, z Bogiem. Sam Bóg jest darem. Kiedy jednak uważnie prześledzimy, jak wygląda nasza modlitwa, okazuje się, że najczęściej zachowujemy się, jak Żydzi Starego Testamentu. Większość naszych modlitw to prośba o dar. Nam chodzi o dary, a nie o spotkanie z Chrystusem. I my zasłużylibyśmy na wyrzut Mistrza: „Szukacie mnie nie dlatego, żeście widzieli znak, lecz dlatego, żeście się najedli do sytości”. Jezus nie odrzuca modlitwy-prośby, nie twierdzi, że poszukiwanie Boga ze względu na dary jest złe, ale wzywa do czegoś więcej, do szukania spotkania z Nim. Dlatego jawi się jako dar. To nie chleb na ołtarzu – lecz On sam. To nie wino w kielichu – lecz On sam. To nie słowo kapłana – lecz On sam, Jego słowo.
Jezus czeka na spotkanie. Wielu z nas przychodzi do Kościoła, by otrzymać zdrowie, zdać egzamin, odzyskać równowagę ducha…, przychodzimy po dary. A Jezus czeka na to, byśmy Go zaprosili, by mógł iść z nami do domu, do pracy, jechać na wakacje…, byśmy szukali Jego samego. Z Nim znajdziemy wszystko. Gdyby Jezus czekał w Kościele z darami: z chlebem, winem, zdrowiem, to już dawno cała ludzkość opowiedziałaby się po Jego stronie. Jezus czeka z miłością, dobrocią, miłosierdziem – czeka na spotkanie. Szczęśliwy, kto szuka Go nie dla darów, lecz dlatego, że potrzebuje Przyjaciela, jedynego Przyjaciela, który nie zawiedzie.