Rozważanie na 25.11.2018
Przyszedł nie tylko, by zwyciężyć zło. Przyszedł także, aby stać się naszym zwycięstwem, by włączyć nas w swoje królowanie
Tak, jestem Królem. Ja się na to narodziłem, aby dać świadectwo prawdzie”. Stojący przed Piłatem Król jest po ludzku bezbronny. Ale Jego niewola, pohańbienie nie niszczą Jego godności. On stoi przed Piłatem jako Zwycięzca. Ma władzę zatrzymać zło na sobie. Swoją miłością niszczy grzech, śmierć i inne dzieła diabła. Ale przyszedł nie tylko, by zwyciężyć zło. Przyszedł także, aby stać się naszym zwycięstwem, by włączyć nas w swoje królowanie.
Patrzmy na Maryję. Ona, przyjmując Chrystusa, stała się Królową. Jezus nie bał się, że Maryja przyćmi Jego wielkość. Jezus króluje, przekazując chwałę swoim dzieciom. Zróbmy znowu ludzkie odniesienie. Jeśli ktoś ma naprawdę władzę, to nie boi się ciągle, że ją straci. Nie musi wszystkiego i wszystkich kontrolować. Dzieli się władzą, obdarza zaufaniem i chwali swoich dobrych współpracowników. Nie traktuje ich jako zagrożenia swojej pozycji. A taka królewska postawa jest tylko odblaskiem Bożego królowania. Bóg przecież w chrzcie namaszcza nas królewską godnością.
Królewskość Chrystusa została mi ofiarowana.
Tak więc pozytywne myślenie o naszym życiu i o zwycięstwie, do którego jesteśmy zdolni, to nie wyraz naszej pychy, ale teologiczna prawda. Jeśli przez chrzest narodziłem się do nowego życia w Chrystusie, mogę za swoje przyjąć słowa: „Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem, aby dać świadectwo prawdzie”. Bo przecież prawda jest taka, że nikt mnie od Chrystusowego królowania odłączyć nie może.
I na koniec, królewska godność Chrystusa odsłania się nie przy rozmnożeniu chlebów. Tam ludzie zamarzyli o doczesnym królowaniu, a Jezus natychmiast się ukrył. Chrystus Król odsłania się w naszej męce. W twojej biedzie, pohańbieniu i poczuciu odrzucenia woła: „Tak, jestem Królem, twoim Królem!”.