Rozważanie na 29.07.2018
Uważny słuchacz niedzielnych czytań podczas celebracji eucharystycznej bez trudu zauważy charakterystyczną prawidłowość, że pierwsze czytanie, zwykle ze Starego Testamentu, i Ewangelia zawsze mają wspólny temat. Dziś jest nim niezwykła obfitość pożywienia, która zapowiada dokonujący się na naszych oczach cud Eucharystii.
Chrystus po modlitwie dziękczynienia dokonał cudownego rozmnożenia pięciu chlebów jęczmiennych i dwóch ryb, które miał ze sobą pewien chłopiec. Z pewnością jego przezorna matka, dając mu prowiant na drogę, gdy chciał z bliska zobaczyć Mistrza z Nazaretu, nie mogła ani przez moment przypuszczać, że jej syn przejdzie do historii zbawienia. Nie wiemy też, w jaki sposób Andrzej, brat Szymona Piotra, dowiedział się o jego skromnym prowiancie. Może chłopiec chciał się podzielić swoim jedzeniem z którymś ze zgłodniałych uczniów Jezusa lub innych słuchaczy tam obecnych? W każdym razie użyczył tego, co miał wyłącznie dla siebie.
Opisane w dzisiejszej Ewangelii cudowne rozmnożenie chleba nie tylko więc zapowiada Eucharystię, ale pokazuje zarazem, jak Chrystus stokrotnie pomnaża każde nawet najmniejsze dobro w człowieku, gdy ten pozwoli Mu działać.
W chwili ofiarowania chleba i wina na ołtarzu, składamy Bogu w ofierze naszą codzienność, w której – mimo słabości i upadków – są także nasze małe dobre uczynki. Ufamy, że Chrystus to dobro pomnoży i duchowo nasyci nim wiele osób. Kiedyś nasze zdumienie z tego powodu będzie nie mniejsze niż owego chłopca z dzisiejszej Ewangelii.